Mamy teraz do czynienia z jakąś obsesją, z zieloną religią - zamiast z wiedzą, dbaniem o interesy własnego kraju i pragmatyzmem - zaznacza w rozmowie z portalem WNP.PL Roman Kluska, przedsiębiorca, twórca i były prezes Optimusa, obecnie m.in. hodowca owiec i producent serów.
- Rozmawiamy z legendą polskiego biznesu Romanem Kluską.
-
Czyli nie wierzy pan raczej w to, żeby rząd premiera Donalda Tuska zaczął się wsłuchiwać w głos małych i średnich firm - pytamy. - Nie wierzę w to. Ta dotychczasowa - utopijna w długim okresie polityka gospodarcza - wygląda, że jest realizowana. Ona zmierza do tego, że władza chce regulować coraz to więcej elementów życia gospodarczego. A przy tym nie różnicuje tu małych firm i wielkich korporacji - odpowiada Roman Kluska.
- Roman Kluska wskazuje też, że komunikacja z wielkimi firmami jest zazwyczaj bardzo uciążliwa dla klientów. Człowiek rozmawia z automatem, albo z jakimiś osobami na infolinii, które często są niekompetentne i każdego dnia mówią coś innego - twierdzi.
Wspieraj RUCH OBRONY POLAKÓW
https://www.youtube.com/shorts/yYA7N0qYOFU
Zagrożenia polskiej suwerenności część I. Unia Europejska
Czy spodziewa się pan jakiegoś przełomu w polskiej gospodarce w 2024 roku?
- Nie spodziewam się. Owszem, była iskierka nadziei, bowiem przedstawiciele Trzeciej Drogi wskazywali w czasie kampanii wyborczej, że przywrócą warunki funkcjonowania przedsiębiorców prowadzących działalność gospodarczą do stanu sprzed tzw. Polskiego Ładu.
Pogorszono bowiem tym małym firmom warunki działalności, wprowadzono nowy podatek w postaci podwyższonej składki na ZUS. Nie jest on kosztem firmy, tylko płaci się go z prywatnego konta właściciela. Jest to więc podwójne pogorszenie warunków dla tych firm. Niestety nie widać zmiany tego kursu, czyli sprzyjania wielkim.
Aby gospodarka szybko i stabilnie się rozwijała potrzebne są firmy duże, ale także firmy średnie oraz małe. Bez małych firm gospodarka traci impet i nie rozwija się należycie. To właśnie małe firmy stanowią zaczątek łańcucha innowacyjności, postępu i konkurencyjności gospodarki.
Ponadto w działalności gospodarczej właściciel w odróżnieniu od spółek, odpowiada swoim prywatnym majątkiem za wszystkie zobowiązanie firmy. To powoduje że te firmy wnoszą czystość i wiarygodność do gospodarki, ale przede wszystkim "dramatycznie" dążą do sukcesu, bo nie mogą zbankrutować. Nie ma więc lepszej dla kraju formy organizacyjnej na trudne czasy.
W ramach obietnic przedwyborczych Trzecia Droga wskazywała na potrzebę powrotu do stanu sprzed Polskiego Ładu dla tych firm, a po objęciu władzy przez rząd premiera Donalda Tuska zapanowała w tym zakresie cisza.
Współczesne korzenie klimatyzmu. Część I: Neomaltuzjanizm
Współczesne korzenie klimatyzmu. Część II: Zieloni
Współczesne korzenie klimatyzmu. Część III: Globalizm
A zatem?
- Wiadomo, że jak się nie zrobi czegoś w trakcie pierwszych stu dni rządzenia, to zazwyczaj się o tym „zapomina“. Niestety drugi duży problem, czyli zadłużanie Polski przez poprzedni rząd Zjednoczonej Prawicy, jest również kontynuowane przez obecny rząd.
Można próbować żyć na kredyt jak Grecy, ale to działanie na krótką metę i źle się kończy
A wiadomo, że gospodarka państwa silnie zadłużonego nie może być efektywna. Można próbować żyć na kredyt jak Grecy, ale to działanie na krótką metę i źle się kończy.
Podnoszenie minimalnego wynagrodzenia przyczyni się do tego, że inflacja będzie rosła. Te podwyżki płacy minimalnej muszą w konsekwencji przekładać się na inflację, choć może nie natychmiast będzie to odczuwalne. Inflacja to kolejne duże wyzwanie sztucznie uśpione przez politykę czasu wyborów.
Czyli nie wierzy pan raczej w to, żeby rząd premiera Donalda Tuska zaczął się wsłuchiwać w głos małych i średnich firm?
- Nie wierzę w to. Ta dotychczasowa - utopijna w długim okresie polityka gospodarcza - wygląda, że jest realizowana. Ona zmierza do tego, że władza chce regulować coraz to więcej elementów życia gospodarczego. A przy tym nie różnicuje tu małych firm i wielkich korporacji.
Niestety obciążenia praktycznie niezauważalne dla wielkich korporacji są bardzo dotkliwe dla małych firm. A bez małych firm - które są bardzo elastyczne i zapełniają różne luki na rynku produktów i usług oferując to, czego nie oferują wielkie firmy, bo im się to nie opłaca - nie będzie należytego rozwoju.
Owszem, te duże firmy robią skalę. Ale one wszystkiego nie zdziałają, nie decydują o komforcie życia obywateli, nie są też tak innowacyjne jak małe firmy. Poza tym komunikacja z wielkimi firmami jest zazwyczaj bardzo uciążliwa dla klientów.
Zielone oszustwo, czyli Nowy Czerwony Ład
ETS 2 czyli nowy podatek dla wszystkich od 1560 do 7 000 zł
Centrum edukacyjne samouczek o CO2
Nie ma zagrożenia klimatycznego
To oddawanie kolejnych części rynku wielkim korporacjom przekłada się na niezwykle uciążliwe życie dla zwykłych ludzi
Ma pan tu negatywne doświadczenia?
- Niestety mam. Niech ktoś spróbuje na przykład załatwić coś nietypowego w energetyce. Ja to znam, to się ciągnie nie tyle miesiącami, co latami.
Człowiek rozmawia z automatem, albo z jakimiś osobami na infolinii, które często są niekompetentne i każdego dnia mówią coś innego. To właśnie są korporacje i taki jest właśnie „urok“ wielkich. Zatem to oddawanie kolejnych części rynku wielkim korporacjom przekłada się na niezwykle uciążliwe życie dla zwykłych ludzi.
Czy jest możliwy odwrót od tego trendu?
Wspieraj RUCH OBRONY POLAKÓW
- Ani poprzedni rząd, ani obecny nie zdaje sobie sprawy, jaką krzywdę wyrządza Polakom. Nie ma też świadomości tego, jak funkcjonowanie wielkich korporacji jest uciążliwe dla obywateli.
Podejrzewam, że na ten stan rzeczy wpływa skrajna niekompetencja w zakresie gospodarki, bo nie wyobrażam sobie, żeby ktoś z premedytacją chciał szkodzić własnym obywatelom. Wystarczy trochę poczytać o funkcjonowaniu monopolisty na rynku.
Jak obudzić świat – krok po kroku
Czy istnieje światowy spisek? - WEF, Wielki Reset
„Salon Ludzi Wolnych” - czy będzie wojna ?
Nie będziesz posiadał niczego i będziesz szczęśliwy - plan rządu światowego
A jak transformacja energetyczna realizowana w Unii Europejskiej - z pakietem Fit for 55 na czele - wpłynie na polski przemysł?
- Niestety wygląda to tak, jakby poprzedni rząd oraz ten obecny nie dostrzegały realiów i uwarunkowań swojego kraju. Nie podejmuje się nawet wysiłku, abyśmy mieli relatywnie dużo taniej energii z dostępnych własnych źródeł.
A bez niej nie ma szans na szybki rozwój gospodarczy. Dziś bez efektywnej infrastruktury oraz bez taniej energii trudno marzyć o rozwoju. Aż dziw bierze, że nie rozumie się tego w takim kraju, jak Polska.
Nie słychać na przykład, że rząd postanowił zwiększyć wydobycie węgla w kraju, by chociaż zminimalizować import węgla do Polski. Polskie górnictwo z roku na rok się kurczy.
- Ale w Niemczech jak potrzebują, to pragmatycznie zwiększają wydobycie węgla brunatnego. I nic złego się przez to nie dzieje.
Mamy teraz do czynienia z jakąś obsesją, z zieloną religią - zamiast z wiedzą, dbaniem o interesy własnego kraju i pragmatyzmem
Powinniśmy postawić na rozwój rodzimego górnictwa?
- Powinniśmy przynajmniej zadbać o to, żeby Polska miała więcej czasu na transformację. Przecież Polska na przestrzeni ostatnich lat mocno obniżyła emisje dwutlenku węgla. Poza tym opinie naukowców na temat zmian klimatu są podzielone. Tyle że dominuje obecnie jedna narracja.
Mamy teraz do czynienia z jakąś obsesją, z zieloną religią - zamiast z wiedzą, dbaniem o interesy własnego kraju i pragmatyzmem. Na tle innych krajów wypadamy na tym odcinku gorzej niż słabo.
Mimo to nasze rządy godzą się na ów zielony zwrot oraz na dekarbonizację. Kiedy rozmawiałem ostatnio z prof. Władysławem Mielczarskim, ekspertem ds. energetyki, to przyznał on, że nie wierzy w zmianę polityki energetycznej UE. Chyba że dojdzie do kryzysu energetycznego i serii blackoutów.
- Tak, bowiem ten kierunek, w którym UE zmierza, to kierunek utopijny. Natomiast niezrozumiałe pozostaje to, dlaczego zarówno poprzedni rząd, jak i obecny kłania się w pas owemu zielonemu szaleństwu. Nawet nie ma u nas walki o ten nasz węgiel.
Więcej na temat globalizmu:
Zrozumieć globalną władzę. Cz. I: struktury
Zrozumieć globalną władzę. Cz. II: procesy
Ktoś na tej transformacji energetycznej zarobi, w tym producenci turbin wiatrowych czy samochodów elektrycznych.
- Tu nie tyle chodzi o ekologię, ale o wielkie pieniądze. Oczywiście, że na tym zarobią. Ale zarobią inni, nie Polacy. Wiatraki wcale nie są aż tak ekologiczne. Zabijają ptaki, wywołują hałas, szpecą krajobraz.
A koszty utylizacji tych wiatraków są olbrzymie. A jak nie ma wiatru i słońca, to co? Podobnie zresztą będzie wielki problem z utylizacją elementów samochodów elektrycznych. Oczywiście zapylenie należy radykalnie ograniczać, ale mamy na to odpowiednie technologie bez eliminacji tanich źródeł energii.
W Chinach czy w Indiach śmieją się z Europy, że oddaje im ona rynki
Chiny przykładowo idą dwutorowo: wydobywają i zużywają coraz to więcej węgla i są też hegemonem w zakresie odnawialnych źródeł energii.
- My, mając ułamkowy udział w światowym rynku węgla, go eliminujemy. W Chinach czy w Indiach śmieją się z Europy, że oddaje im ona rynki. Gospodarka unijna robi się niekonkurencyjna.
To wygląda jak jakiś sabotaż unijnych władz.
- Na pewno nie jest to logiczne zachowanie i doprawdy trudno je zrozumieć. A jak trudno zrozumieć, to znaczy że gdzieś - na pewno nie w Polsce - gromadzą się wielkie pieniądze.
Sporo mówi się na temat przyciągania do Polski zagranicznych inwestycji. Co pan o tym sądzi?
- Nie każda inwestycja służy Polsce i nie każda jest prorozwojowa.
Często stosowane są zachęty i ulgi dla zagranicznych korporacji, natomiast polskim - zwłaszcza mniejszym - firmom nikt nie pomaga.
Jestem zwolennikiem stawiania równych warunków. Jeśli władza chce ściągać zagraniczne inwestycje, niech w ramach równych szans poprawi warunki dla polskich firm. To byłoby etyczne i zgodne z zasadami wolnego rynku. Niech też nie ociąga się ze zwolnieniem małych firm z wielu biurokratycznych barier wejścia - małe powstaną, rozwiną się, zwiększą obrót i wtedy czas na biurokratyczne ograniczenia.
Powyższa zasada premiuje rozwój organiczny, a przez to w etyczny sposób, bo bez preferencji, i polskie podmioty. Żeby małe firmy rosły i stawały się średnimi a potem, żeby z tych średnich wyrastały duże firmy.
Taki rozwój byłby z korzyścią dla rynku i dla kraju. Nie jest rozwiązaniem ściąganie gigantów z zagranicy, którzy w stosunku do obrotu płacą mniej do budżetu niż małe polskie firmy.
W Polsce jest wielu młodych ludzi, którym chce się pracować. Gdyby na nich postawiono, to szybciej dogonilibyśmy Zachód. Jednak nie wykorzystuje się u nas potencjału młodych ludzi chcących ciężko pracować.
Pamiętam - pracowała u mnie osoba, która wcześniej w firmie w Anglii przeszła wszystkie szczeble, aż do stanowiska kierowniczego. Jednak wróciła ona do Polski, bo chciała, żeby jej dzieci dorastały w ojczyźnie, w naszym systemie wartości.
Jak ten człowiek stamtąd wyjeżdżał, to usłyszał od Anglików, żeby im przysłał Polaków, jak najwięcej Polaków, bo lepiej pracują od innych. Mamy naprawdę wspaniały kapitał ludzki. Niestety się na niego nie stawia.
Jakie zagrożenia dla gospodarki pan dostrzega?
- Tych zagrożeń jest całe mnóstwo. Zagrożeń zewnętrznych nie wyeliminujemy, natomiast możemy uczynić gospodarkę maksymalnie elastyczną, która zminimalizuje ich skutki.
Najelastyczniejsze są firmy małe. W warunkach minimalnej możliwie biurokracji i dobrej infrastrukturze. Konieczne jest ograniczenie inflacji i obniżenie kosztów pracy oraz tania energia.
Niestety polityka gospodarcza ostatnich lat dyskryminowała małych. Bez małych firm gospodarka staje się gospodarką wysokokosztową. Niestety rząd jakby nie zdawał sobie z tego sprawy, a efekty tego zaniedbania będą dotkliwe w kolejnych latach.
Zatem niczego dobrego się nie spodziewam. Przecież kiedy przed laty rząd Donalda Tuska cieszył się, że jesteśmy Zieloną Wyspą, to małe firmy ciągnęły wówczas polską gospodarkę. Niestety ten potencjał częściowo zlikwidował rząd Zjednoczonej Prawicy, który miał też olbrzymią wpadkę z tzw. „Piątką dla zwierząt“, gdzie chciano zlikwidować znaczącą część wysoko dochodowej gospodarki.
Zmiany nie przeszły, ale uraz w świadomości przedsiębiorców pozostał, że rząd może działać przeciwko Polakom, że zwierzę dla nich ważniejsze jest od człowieka i wiele "pary" bezpowrotnie poszło w gwizdek . Niestety zmiany tego zielonego kursu nie widać.
A może musiałaby się rozpaść Unia Europejska, żeby doszło do zmian?
- Albo też do tych zmian doprowadzić mogą protesty zmęczonych i niezadowolonych obywateli. Jak teraz w Niemczech. Generalnie rzecz biorąc - przy protestach rządy szybko mądrzeją. Jeżeli w wielu krajach UE nie będzie akceptacji dla obecnego modelu, to mogą nastąpić zmiany.
Tyle że wielu ludzi, szczególnie młodych, jest otumanionych. Oni akceptują te postulaty zielonej rewolucji.
- Tu jest też wielka rola mediów, które niestety w dużej mierze otumaniają. Ogranicza się ludziom dostęp do informacji, które są w kontrze do opinii - z głównego, mainstreamowego nurtu.
Odcina się znaczną część społeczeństw od zróżnicowanej wiedzy. Wolność słowa w tych aspektach nawet w PRL-u była chyba większa niż dziś.
Za komuny w województwie krakowskim wolność słowa zliberalizowano w ramach prowadzonego wówczas eksperymentu. Były to lata ekipy Edwarda Gierka. Wtedy w Małopolsce, gdzie mieszkałem, eksperymentalnie wprowadzono więcej wolności słowa, ponieważ nawet tamta władza rozumiała, że wolność to dla niej jakiś wentyl bezpieczeństwa.
Obecnie mamy do czynienia z odmiennym trendem. Zaczyna się mówić o „myślozbrodni“. Przykładowo katolikom nawet nie wolno się już modlić w niektórych miejscach.
Przydałaby się nam jakaś nowa „Ustawa Wilczka“
Jedynie protesty ludzi, społeczne niezadowolenie w krajach Unii mogłyby to zmienić. Przydałaby się nam jakaś nowa „Ustawa Wilczka“ (potoczne określenie ustawy z 23 grudnia 1988 roku o działalności gospodarczej opracowanej według projektu ministra przemysłu Mieczysława Wilczka-dop.red.).
Była to piękna ustawa, nawet i w skali światowej. Szkoda, że weszła w życie zbyt późno, bo jej efekty byłyby większe. I tak wówczas z sytuacji, kiedy w sklepach był na półkach tylko ocet - po krótkim czasie było już mnóstwo różnych towarów. Marzy mi się tego typu rozwiązanie dzisiaj. Nie wolno krępować ludzkiej działalności, ani też swobody wypowiedzi. Wolny Polak naprawdę wiele potrafi.
Rozmawiał: Jerzy Dudała
https://www.wnp.pl/finanse/legenda-polskiego-biznesu-ostrzega-przed-utopia-to-jakas-obsesja,795812.html
Wspieraj RUCH OBRONY POLAKÓW