TOM HARRIS, 21 GRUDNIA 2015 - Słuchając przedstawicieli ONZ i rządu ogłaszających porozumienie paryskie mające na celu „uratowanie planety” przed katastrofą klimatyczną spowodowaną przez człowieka, nie można powstrzymać się od zastanawiania, czy wszyscy zostali przewiezieni do Nibylandii.
Przypomnijmy sobie, jak autor Piotrusia Pana , JM Barrie, wyjaśnił, że Nibylandie znajdują się w umysłach dzieci.
Tam za pomocą czarodziejskiego pyłu Piotruś Pan potrafi latać, a także uczy innych, jak przezwyciężać zdrowy rozsądek i także latać. Piotr twierdzi, że jest wielkości, potrafi wyczuć niebezpieczeństwo, gdy jest blisko, a nawet ma zdolność wyobrażania sobie istnienia rzeczy. Tak naprawdę nie ma prawie nic, czego bohater Nibylandii nie byłby w stanie zrobić — jednak aby zachować takie moce, Peter musi zachować się jak dziecko i zapomnieć o wszystkim, czego dowiaduje się o tym, co dzieje się w prawdziwym świecie.
Scenariusz większej części tegorocznej konferencji klimatycznej ONZ COP21, która odbyła się w Paryżu w pierwszych dwóch tygodniach grudnia 2015 r , mógł pochodzić bezpośrednio z książki Barrie
ONZ wierzy, że potrafi wyczuć zagrożenie klimatyczne z dziesiątkami lat wcześniej, a ta siła wymaga zapomnienia, że wszystkie wcześniejsze przewidywania, które poczynili, okazały się błędne. Wyobrażają sobie, że dzisiejsze globalne modele klimatyczne (GCM), symulacje, w których całkowicie nie udało się przewidzieć obecnej 18-letniej „przerwy” w globalnym ociepleniu, zapewniają prawodawcom „jednoznaczną” wiedzę, której potrzebują, aby wdrożyć politykę wartą bilion dolarów w celu ograniczenia wzrostu temperatury na planecie do dwóch stopni Celsjusza.
Na poparcie tak niezwykłych twierdzeń mówią nam, że istnieje „przytłaczający konsensus” naukowców, którzy zgadzają się z ich stanowiskiem. To stwierdzenie wymaga, aby wyobrazili sobie, że tysiące dobrze wykwalifikowanych sceptycznych naukowców znikną z istnienia lub wyobrazili sobie, że stanowią maleńką mniejszość, która nie jest warta ich czasu.
Podczas „Dnia badania danych”, kontrkonferencji zorganizowanej 7 grudnia podczas COP21, Pozarządowy Międzynarodowy Panel ds. Zmian Klimatu (NIPCC) opublikował raport zatytułowany „Dlaczego naukowcy nie zgadzają się w sprawie globalnego ocieplenia”. Autorami raportu są klimatolog dr Craig Idso z Centrum Badań nad Dwutlenkiem Węgla i Globalnymi Zmianami w Arizonie, geolog dr Robert Carter, były kierownik Wydziału Nauk o Ziemi na Uniwersytecie Jamesa Cooka w Australii oraz fizyk dr. S. Fred Singer, emerytowany profesor nauk o środowisku na Uniwersytecie Wirginii i założyciel NIPCC.
W raporcie obala się większość deklaracji ONZ. Na przykład raport NIPCC stwierdza:
- „Nie ma ankiety ani badania wykazującego „konsensus” w sprawie najważniejszych kwestii naukowych w debacie na temat zmian klimatycznych”.
- „Ani tempo, ani wielkość odnotowanego pod koniec XX wieku ocieplenia powierzchni nie wykraczają poza normalną naturalną zmienność”.
- „Nie ma dowodów na to, że… [przyszłe ocieplenie o 2°C] byłoby netto szkodliwe dla środowiska globalnego lub dobrostanu ludzi”.
- „Nie istnieje ścisła korelacja między zmianami temperatury na przestrzeni ostatnich 150 lat a emisją dwutlenku węgla (CO2) związaną z działalnością człowieka”.
- „GCM systematycznie przeceniają wrażliwość klimatu na CO2”.
- „Istnieją znaczące korelacje między klimatem… a aktywnością słoneczną w ciągu ostatnich kilkuset lat… Prognozy dotyczące cykliczności aktywności słonecznej sugerują, że następne kilka dekad może charakteryzować się raczej globalnym ochłodzeniem niż ociepleniem, pomimo utrzymującej się emisji CO2”.
- „Topnienie lodu morskiego w Arktyce i czap lodowych na biegunach nie następuje w „nienaturalnym” tempie”.
- „Wzrost poziomu morza nie przyspiesza”.
- „Nie ustalono żadnego przekonującego związku między ociepleniem w ciągu ostatnich 100 lat a wzrostem liczby ekstremalnych zjawisk pogodowych”.
Nie tylko w nauce ONZ i jej zwolennicy odrzucili rzeczywistość. Aby osiągnąć swoje fantastyczne cele, chcą „dekarbonizacji” światowych dostaw energii – pojawi się droga energia słoneczna i wiatrowa, zabraknie niedrogiego węgla. Zdaniem działaczy klimatycznych, aby osiągnąć nowe cele ONZ, do 2050 r. faktycznie wszystkie paliwa węglowodorowe – będące obecnie źródłem 86% światowej energii – będą musiały zostać zastąpione energią odnawialną.
Gdyby jednak coś takiego miało miejsce w prawdziwym świecie, kolejne miliardy biednych na świecie dołączyłyby do 1,2 miliarda ludzi, którzy obecnie nie mają dostępu do elektryczności.
Kolejne miliony zostałyby wyrzucone z pracy w wyniku bankructwa przedsiębiorstw z powodu gwałtownie rosnących cen energii. W naturalny sposób nastąpią niepokoje społeczne, a niegdyś zamożne społeczeństwa, których budowanie wymagało pokoleń, nieuchronnie upadają.
Trochę fantazji.
Na szczęście ONZ nigdy w pełni nie zrealizuje tego koszmarnego scenariusza, ponieważ wszystkie porozumienia klimatyczne ONZ, w tym to zatwierdzone w Paryżu, opierają się na Ramowej Konwencji Narodów Zjednoczonych w sprawie zmian klimatu (UNFCCC) uzgodnionej na Szczycie Ziemi w Rio de Janeiro w 1992 roku. Porozumienie paryskie zawiera szczegółowe odniesienia do różnych artykułów UNFCCC, w tym do art. 4, który stanowi:
Stopień, w jakim Strony – kraje rozwijające się będą skutecznie realizować swoje zobowiązania wynikające z Konwencji, będzie zależał od skutecznej realizacji przez Strony – kraje rozwinięte ich zobowiązań wynikających z Konwencji związanych z zasobami finansowymi i transferem technologii oraz będzie w pełni uwzględniał, że rozwój gospodarczy i społeczny i eliminacja ubóstwa to pierwsze i nadrzędne priorytety Stron – krajów rozwijających się.
W tłumaczeniu oznacza to, że kraje rozwijające się dotrzymają swoich zobowiązań w zakresie redukcji emisji tylko wtedy, gdy podatnicy w krajach rozwiniętych zapłacą im wystarczająco dużo i przekażą im wystarczającą ilość naszej technologii.
Dorozumiane również w artykule 4, a zatem leżące u podstaw Porozumienia paryskiego: nawet jeśli kraje rozwinięte zapewnią tym krajom wszystko, czego wymaga porozumienie, kraje rozwijające się mogą po prostu zignorować swoje własne cele w zakresie emisji, ponieważ można powiedzieć, że kolidują z ich „pierwszymi i nadrzędnymi priorytetami” „rozwoju gospodarczego i społecznego oraz eliminacji ubóstwa”.
Kraje rozwinięte, takie jak USA i Kanada, nie mają takiej możliwości. Podatnicy tych krajów muszą dotrzymywać zobowiązań w zakresie redukcji emisji bez względu na skutki gospodarcze.
Znaczące ograniczenie emisji CO2 wymagałoby drastycznego ograniczenia zużycia węgla, będącego źródłem 81% energii elektrycznej w Chinach i 71% energii elektrycznej w Indiach. Ponieważ węgiel jest zdecydowanie najtańszym źródłem energii elektrycznej w większości krajów świata, ograniczenie emisji poprzez ograniczenie zużycia węgla niewątpliwie kolidowałoby z priorytetami rozwojowymi.
Zatem kraje rozwijające się po prostu tego nie zrobią i będą słusznie powoływać się na UNFCCC na poparcie swoich decyzji.
Porozumienie paryskie jest w rzeczywistości kolejnym protokołem z Kioto: zdecydowana większość światowych emisji jest wyłączona z wiążącej kontroli. Rosnące ceny energii, bezrobocie na szeroką skalę i rosnące niepokoje społeczne będą ograniczone do krajów rozwiniętych – i tych zależnych od świata rozwiniętego w zakresie pomocy zagranicznej.
Świat rozwinięty musi się obudzić i wyczuć oszustwo klimatyczne, które grozi jego zniszczeniem. NIPCC udziela następujących rozsądnych porad politycznych:
- „Decydenci powinni zasięgać porady niezależnych organizacji pozarządowych i naukowców, którzy są wolni od finansowych i politycznych konfliktów interesów”.
- „Poszczególne narody powinny przejąć odpowiedzialność za ustalanie własnej polityki klimatycznej w oparciu o zagrożenia, które dotyczą ich szczególnej lokalizacji geograficznej, geologii, pogody i kultury”.
- „Zamiast inwestować skąpe światowe zasoby w donkiszotowską kampanię opartą na upolitycznionej i niewiarygodnej nauce, światowi przywódcy dobrze by zrobili, gdyby zwrócili swoją uwagę na prawdziwe problemy, przed którymi stoją ich ludzie i ich planeta”.
Po wypiciu trucizny, którą Kapitan Hak przeznaczył dla Petera, Dzwoneczek przeżył tylko dzięki temu, że dzieci na całym świecie głośno klaskały, aby pokazać swoją wiarę we wróżki. ONZ wierzy, że ich beznadziejne, naiwne i niebezpieczne plany dotyczące zmiany klimatu mogą przetrwać, jeśli media i politycy będą klaskać. Najwyższy czas, żeby się zatrzymali i pozwolili, aby strach klimatyczny ucichł.